Dreszcz - Страница 2


К оглавлению

2

Доступ к книге ограничен фрагменом по требованию правообладателя.

Głowa skinęła, wycofała się i po chwili Arthur Simmons, starszy, mały, krzywonogi mężczyzna, odznaczający się niezwykłą prostotą umysłu, zmierzał swymi ruchami kraba w moim kierunku. Zostawiłem ich razem, jego i hrabiego, a sam poszedłem zajrzeć, czy moje nowo narodzone źrebiątko trzyma się mocno życia. Trzymało się, choć jego wysiłki, by stanąć na zdeformowanej przedniej nodze, wyglądały naprawdę żałośnie.

Zostawiłem źrebię z matką i wróciłem do hrabiego obserwując z pewnej odległości, jak wyjmuje z portfela banknot i wręcza go Arthurowi. Oczywiście Arthur tego nie przyjmie, chociaż jest Anglikiem. Jest tu już na tyle długo, myślałem, że jest w równym stopniu Australijczykiem, co każdy inny. Za nic nie wróciłby do Wielkiej Brytanii, bez względu na to, co mówi po pijanemu.

– Miał pan rację – usłyszałem. – To znakomity facet, ale nie nadaje się do moich celów. Nawet mu nie proponowałem.

– Czy nie oczekuje pan zbyt dużo od chłopca stajennego? Nawet gdyby był nie wiem jak rozgarnięty, czy potrafi rozwiązać zagadkę, z którą ludzie tacy jak pan nie potrafili sobie poradzić?

Hrabia October skrzywił się.

– No, tak, to właśnie jest jedna z trudności, o których wspomniałem. Błądzimy przecież po omacku. Warto podjąć każdą próbę. Każdą. Nie zdaje pan sobie sprawy, jak poważna jest sytuacja.

Podeszliśmy do samochodu, hrabia October otworzył drzwiczki.

– Dziękuję za cierpliwość, panie Roke. Jak już mówiłem, przyjechałem tu pod wpływem impulsu. Mam nadzieję, że nie zabrałem panu zbyt wiele czasu? – uśmiechnął się, ale ciągle wyglądał tak, jakby był lekko zmieszany i zbity z tropu.

Potrząsnąłem przecząco głową i uśmiechnąłem się do niego. Zapalił silnik, zawrócił i powoli odjechał. Przestałem o nim myśleć, nim zdążył wyjechać za bramę.

Przestałem o nim myśleć, ale nie odjechał zbyt daleko z mojego życia.


Wrócił następnego popołudnia o zachodzie słońca. Zastałem go spokojnie palącego papierosa w małym niebieskim samochodzie. Siedział tam dokonawszy prawdopodobnie odkrycia, że nikogo nie ma w domu. Poszedłem w jego stronę wracając ze stajni, gdzie wykonywałem moją porcję wieczornych zajęć, i zdałem sobie sprawę, że znowu zastał mnie w najbrudniejszym stanie.

Widząc, że się zbliżam, wysiadł z samochodu i zadeptał niedopałek.

– Witam, panie Roke – wyciągnął rękę, którą uścisnąłem. Nawet nie próbował spieszyć się z zaczęciem rozmowy. Tym razem nie przyjechał wiedziony impulsem. W jego zachowaniu nie było żadnego wahania, natomiast wrodzony mu autorytet dostrzegalny był znacznie wyraźniej i uderzyło mnie, że ta właśnie cecha sprawiła, iż udało mu się przekonać całe prezydium złożone z trzeźwo myślących dyrektorów do niezbyt popularnej propozycji.

I wtedy od razu domyśliłem się, jaki jest cel jego wizyty.

Przez moment przyglądałem mu się bacznie, po czym wskazałem gestem dom i raz jeszcze wprowadziłem go do living-roomu.

– Napije się pan czegoś? – zapytałem. – Może whisky?

– Z chęcią. – Odebrał szklankę.

– Jeśli pan pozwoli, pójdę się przebrać. – I trochę pomyślę, dodałem w duchu.

Wziąłem prysznic, włożyłem jakieś przyzwoite spodnie, skarpetki, domowe pantofle, białą popelinową koszulę i jedwabny granatowy krawat. Zaczesałem starannie do tyłu wilgotne włosy przed lustrem i dokładnie sprawdziłem, czy mam czyste paznokcie. Nie ma żadnego powodu wdawać się w spór z pozycji społecznie niekorzystnej. Zwłaszcza jeśli ma się do czynienia z hrabią równie jak ten zdeterminowanym.

Podniósł się, kiedy wszedłem do pokoju, i niedostrzegalnym spojrzeniem oszacował zmiany w moim wyglądzie.

Uśmiechnąłem się zdawkowo, nalałem sobie drinka i ponownie napełniłem jego szklankę.

– Myślę, że mógł pan zgadnąć, co mnie tutaj sprowadziło.

– Możliwe.

– Chciałem namówić pana, by podjął się pan zadania, jakie chciałem powierzyć Simmonsowi – powiedział bez żadnych wstępów i bez pośpiechu.

– Tak – odparłem sącząc trunek. – Aleja nie mogę tego zrobić. Staliśmy tak patrząc na siebie. Wiedziałem, że osoba, na którą patrzy, znacznie się różni od Daniela Roke, którego spotkał przedtem – Jest bardziej solidna i być może bardziej podobna do człowieka, jakiego pewnie spodziewał się tu zastać. Ubranie czyni człowieka – pomyślałem cierpko.

Zaczynało zmierzchać, zapaliłem więc światło. Góry za oknem uciekały w ciemność, i bardzo szczęśliwie się składało, bo sądziłem, że będę potrzebował całej mojej uwagi, która dosłownie i przenośnie skupiła się wokół hrabiego Octobra. Oczywiście problem polegał na tym, że więcej niż połowa mojego ja chciała spróbować tej fantastycznej roboty. Ale wiedziałem, że to jest szaleństwo. I że nie stać mnie na nie.

– Teraz już bardzo wiele się o panu dowiedziałem – powiedział wolno. – Kiedy wczoraj stąd wracałem, pomyślałem sobie: co za szkoda, że pan nie jest Arthurem Simmonsem, byłby pan idealny Proszę mi wybaczyć, ale wyglądał pan jak wymarzony do tej roli… – Zabrzmiało to przepraszająco.

– Ale już nie wyglądam?

– Pan wie, że nie. Zmienił się pan do tego stopnia, że chyba nie. Ale myślę, że znów mógłby pan. Jestem pewien, że gdyby wczoraj, kiedy pana poznałem, miał pan tak cywilizowany wygląd jak w tej chwili, nigdy nie wpadłbym na ten pomysł. Ale kiedy zobaczyłem pana po raz pierwszy idącego przez padok, półnagiego w postrzępionych spodniach, wyglądał pan jak Cygan i wziąłem pana za wynajętego pomocnika… przepraszam.

– To się często zdarza i nie mam nic przeciwko temu – uśmiechnąłem się słabo.

– No i ten pana głos. Ten pana australijski akcent. Wiem, że nie jest tak silny jak u wielu innych, których słyszałem, ale jest cholernie bliski wymowie cockney. Zresztą myślę, że może pan go jeszcze do niej zbliżyć. Widzi pan – ciągnął zdecydowanie, zważywszy, że zamierzam mu przerwać – jeżeli umieści pan w stajni wykształconego Anglika, jest bardzo prawdopodobne, że wszyscy od razu rozpoznają po głosie, że nie jest autentycznym chłopcem stajennym. Ale z panem nie będą mogli tego stwierdzić. Wygląda pan odpowiednio i odpowiednio mówi. Wydaje mi się, że jest pan doskonałym rozwiązaniem naszych problemów. O znalezieniu lepszego nie mógłbym marzyć.

– Zewnętrznie – skomentowałem zimno. Wypił łyk alkoholu i przyjrzał mi się w zamyśleniu.

– Pod każdym względem. Zapomina pan, mówiłem przecież, że wiem już o panu dość dużo. Wczoraj po południu, kiedy dojechałem do Perloomy, postanowiłem, hm… przeprowadzić małe śledztwo, można tak to określić, aby sprawdzić, jakim człowiekiem jest pan naprawdę i czy istnieje najmniejsza choćby szansa, że może zainteresować pana taka… praca. – Wypił znowu łyk i zrobił wyczekującą pauzę.

– Nie mogę podjąć się niczego takiego. Mam dosyć roboty tutaj. – Pomyślałem w tym momencie, że jest to mistrzowskie niedomówienie.

– Przydałoby się panu dwadzieścia tysięcy funtów? – powiedział to zdawkowo, niedbale.

Na to pytanie istniała jedynie krótka odpowiedź „tak”, ale po chwili milczenia zapytałem: – Australijskich czy angielskich?.

Hrabia October uśmiechnął się kącikami ust, jego oczy zwęziły się. Był wyraźnie ubawiony.

– Oczywiście angielskich – rzekł z ironią w głosie.

Nie odpowiedziałem. Po prostu patrzyłem na niego. Jak gdyby czytając w moich myślach rozsiadł się w fotelu, założył nogę na nogę.

– Mogę panu powiedzieć, co by pan z nimi zrobił, jeśli pan chce. Zapłaciłby pan opłaty w szkole medycznej, o której marzy pańska siostra Belinda. Wysłałby pan młodszą siostrę Helen, zgodnie z jej pragnieniem, do szkoły plastycznej. Odłożyłby pan jeszcze wystarczającą ilość po to, by pana trzynastoletni brat Philip został prawnikiem, jeśli rzeczywiście z wiekiem nie zmieni zamiarów. Mógłby pan też zatrudnić tu więcej pracowników, zamiast dorabiać się własnymi rękami wczesnej śmierci, próbując żywić, ubierać i kształcić swoją rodzinę.

Sądzę, że mogłem się po nim spodziewać takiej bezpośredniości, ale poczułem nagły przypływ gniewu, że ośmielił się w taki sposób wedrzeć w moje prywatne sprawy. Jednak bez względu na prowokację nauczyłem się trzymać język za zębami od czasu, gdy za gwałtowną reakcję zapłaciłem niesprzedaniem rocznego źrebaka, który i tak w następnym tygodniu złamał nogę.

– Ja także musiałem wykształcić dwie dziewczyny i chłopca i wiem, ile to pana kosztuje. Moja starsza córka jest na uniwersytecie, a dwójka młodszych bliźniaków właśnie skończyła szkołę.

Ponieważ w dalszym ciągu nic nie mówiłem, October kontynuował:

– Urodził się pan w Anglii i w dzieciństwie przyjechał do Australii. Ojciec pana, Howard Roke, był prawnikiem, dobrym prawnikiem. Kiedy miał pan osiemnaście lat, ojciec i matka utopili się na żaglówce. Od tej pory utrzymuje pan siebie i rodzeństwo hodując i sprzedając konie. Wiem, że chciał pan pójść w ślady ojca i poświęcić się studiom prawniczym, jednak zamiast tego za pozostawione przez niego pieniądze założył pan tutaj stajnię w waszym dawnym letnim domu. Zresztą całkiem się panu powiodło. Konie, które pan sprzedaje, mają opinię dobrze ujeżdżonych i przygotowanych. Jest pan sumienny i cieszy się pan uznaniem.

Spojrzał na mnie i uśmiechnął się. Stałem sztywno, przeczuwając, że to jeszcze nie wszystko.

Доступ к книге ограничен фрагменом по требованию правообладателя.

2